Jak psychika wpływa na rozwój cukrzycy tyu 2

Czy woda obniża poziom glukozy
25 maja 2017
Czy można realnie zwalczyć cukrzycę typu 2? Wrażliwość insulinowa
8 czerwca 2017

Jak psychika wpływa na rozwój cukrzycy tyu 2

Jak cukrzyca typu 2 robi z psychiki swojego współpracownika?

 

Wyobraź sobie, że podejmujesz logiczne kroki mające wspomagać leczenie cukrzycy typu 2 a efekty są dokładnie odwrotne lub ich w ogóle nie ma. Czujesz zagubienie? Rezygnację? Masz wrażenie, że nie panujesz nad sytuacją i wpadasz na myśl, że żyje się raz i nie będzie cukrzyca ograniczała Twojego życia?

A może jest tak, że zdarzyło się Tobie przestać mierzyć poziom glukozy, bo i tak jest za wysoki i wiąże się z tym niepotrzebny stres, ponieważ masz przekonanie, że i tak nie masz na to wpływu?

Może też być tak, że koszt psychiczny obniżenia glukozy poprzez bardzo ostrą dietę był za wysoki i efekt i tak się nie utrzymał?

W efekcie skupiasz się ostatecznie wyłącznie nad tym, żeby znaleźć szybkie sposoby na zbicie poziomu glukozy i nie uważasz, żeby stosowanie diety było zasadne? Zaczyna Cię denerwować temat diet i odchudzania? Zdecydowanie łatwiej decydujesz się na próbowanie suplementów obiecujących nieziemskie efekty?

Myślę, że któryś z opisanych wyżej mechanizmów dotyczy lub dotyczył wszystkich chorych na cukrzyce typu 2. Dlaczego tak się dzieje?

 

Fałyszwa hipoglikemia:

Pamiętam moment diagnozy, kiedy okazało się, że na czczo moja glukoza to 300 a w trakcie otrzymywania glukometru na oddziale w szpitalu pierwszy pomiar pokazał 500. Dostałem wtedy zastrzyk z insuliny oraz podstawowe informacje o chorobie. Około godzinę po zastrzyku byłem blady, trząsłem się, miałem problemy z koncentracją i byłem przekonany, że za chwilę padnę i będzie koniec mojej historii. Dostałem się do domu i w panice szybko wykonałem pomiar glukozy. W przekonaniu, że jest to skrajna hipoglikemia ujrzałem 120mg/dll (6,6 mmol). Moje zdziwienie było ogromne. Myśli prowadziły mnie do zabójczych wniosków. Czy jest możliwe, żebym przy glukozie, jaką ma zdrowy człowiek czul się tak fatalnie? Otóż po pierwszych miesiącach nauki choroby doszedłem do wniosku, że mój organizm jest skrajnie uzależniony od glukozy, Jej spadek (szybki spadek) wywołał reakcje alarmowe, które nie były poparte realnym zagrożeniem. Wiązało się to również z następstwami diet za jakie się zabierałem próbując radzić sobie z chorobą. Glukoza powodująca mój uśmiech w trakcie pomiaru była źródłem złego samopoczucia, podenerwowania i dosłownie napadów ochoty na same zakazane produkty. Wiele razy łapałem się na tym, że postanawiam walczyć a po krótkim czasie już trzymam w ręce papierek od jakiegoś przepchanego cukrem batonika. Czy ja naprawdę nie umiem się powstrzymać? Może mam problemy psychiczne i powinienem się leczyć? Próbuję jeszcze raz i znowu ten sam efekt. Wniosek, do jakiego doszedłem jest taki, że im bardziej skupisz się na ostrej diecie, mającej na celu szybkie obniżenie glukozy tym szybciej z tym przegrasz i zjesz to, czego nie wolno. Dopiero jak zacząłem pracować na diecie, która miała dużo jedzenia , która zabezpieczała mnie przed dojadaniem, bo uczucie głodu było niewielkie, udało mi się wyeliminować takie napady. Organizm, któremu nagle coś ograniczamy reaguje z przyzwyczajenia, używając do tego wszelkich dostępnych środków.

Fałszywe zastępstwo: 

Byle bym mógł zjeść to, co chcę, skoro nie może to być czekolada to może kiełbasa? Od kiełbasy przecież cukier nie rośnie.  Czy na pewno? Zupełnym przypadkiem przesuwa się nasza dieta w stronę białek oraz tłuszczów. My mamy wrażenie, że poziom glukozy nie skacze. Po dłuższym okresie glukoza mimo wszystko zaczyna podskakiwać a ryzyko obciążenia nerek i następstw z tym związane zamiast być eliminowane jest znacznie większe. Czy poczuje, kiedy moje nerki są przeciążone? Niestety najczęściej nie. Może minąć dużo czasu, kiedy w moczu już pojawia się nie mała ilość białka a objawów pozwalających ocenić, że coś dzieje się źle nie będzie w ogóle. Szukając eliminacji na korzyść produktów nie zawierających węglowodanów, ale za to tłustych i białkowych w nadmiarze de facto wspomagam działanie cukrzycy i wspieram jej podstawowe mechanizmy, które pozwalają rozwijać powikłania w ciszy i bez objawów. Sam na sobie poznałem mechanizm, który powodował, że zjadałem całą paczkę orzeszków, bo przecież to nie są węglowodany. Trzeba mieć świadomość, że zupełnie nieświadomie możemy zjeść ponad 1000kcal dodatkowo, wspierając nabieranie wagi, wspierając rozwój insulinooporności, której ogniwem zapalnym jest tkanka tłuszczowa i logika mówiąca, że nie ma węglowodanów to cukier nie urośnie jest de facto wspieraniem rozwoju cukrzycy typu 2.

Wyparcie:

Wysoki poziom glukozy nie boli. Bardzo popularny mechanizm, który broni nas przed narastającym stresem polega na tym, że jak tylko nasze pomiary przestają być śmieszne i zdrowe tak szybko opuszczamy obowiązek kontroli glikemii. Schowanie glukometru do szuflady jest jak przepustka z zakładu karnego. Zaczynamy popadać w złudne poczucie wolności jeszcze bardziej wspierając apetyt i głód na rzeczy, których nie mogliśmy, bo sprawdzaliśmy cukier. Nie lubimy być kontrolowani i ograniczani. Chcemy być wolni i kierować się chęcią, smakiem bądź apetytem. Wysoki poziom insuliny, który podajemy lub który produkujemy przez insulinooporność to głód, który świetnie układa się z takim poczuciem wolności.  Zjadłem raz za dużo i źle i przecież nie poczułem się gorzej, nie przestałem widzieć, nic mnie nie bolało. Nic się w zasadzie nie zmieniło, czyli nie ma znaczenia czy będę coś sprawdzał i ograniczał, bo przecież czuję się nawet lepiej niż po dietetycznym posiłku.  Ten mechanizm, pozwala nam brnąć małymi krokami w kierunku powikłań, o których nie myślimy. Świadomość ryzyka wystąpienia powikłań w chorobie jest przerażająca i dlatego zostaje wyparta z naszej psychiki, jako pierwsza. Nie dopuszczamy świadomości, że to my będziemy mieli uszkodzony wzrok czy nerki. To jest gdzieś tam daleko podobnie jak ryzyko, że uderzy nas samochód na pasach. Pytanie tylko czy świadomie wyjdziesz na ulicę i staniesz przed pędzącym samochodem? Bo ulegając takiemu mechanizmowi wędrujesz po powikłania.

Niska tolerancja głodu:

Często długa historia, związana z przejadaniem, lub żywieniem się jedzeniem, które jest mocno uzależniające prowadzi do tego, że wraz z podniesionym poziomem insuliny nasz organizm zachowuje się skrajnie w trakcie odczucia głodu. Kolejnym mechanizmem cukrzycy jest mechanizm pozornie zabezpieczający przed ryzykiem wystąpienia hipoglikemii. Muszę zjeść, bo boję się hipoglikemii. Najlepiej czuję się mając glukozę na poziomie np. 180. Przestaję myśleć o tym, że moje odczucia, są najgorszym doradcą, bo głównie przez hormony dokrewne, mój mózg współpracuje z cukrzyca typu 2. Głód staje się fatalnym doradcą i apetyt jednym z głównych agentów cukrzycy. Wystarczy chwila abym poczuł zdenerwowanie, samonakręcający się mechanizm ograniczający koncentrację i skupiający myśli wyłącznie wokół jedzenia. Im większy głód tym większa ochota na to, czego nie wolno.  Wysoki głód może być fikcją a jego działanie może wzbudzać strach. Strach przed głodem niemal zawsze rozwija cukrzycę typu 2. Żeby łatwiej było jeszcze ulegać takim mechanizmom często okazuje się, że głód nie oznacza, że glukoza jest nisko. Głód może oznaczać, ze glukoza jest jeszcze wyżej. Logika i matematyka w tym względzie współpracuje z cukrzycą typu 2 czyli być naszym przeciwnikiem

Niska wiara w poprawę i niewielki strach przed chorobą:

Nasza psychika ma wiele mechanizmów samoobronnych i adaptacyjnych. Moim zdaniem jeden z najniebezpieczniejszych dla nas jest autoeliminacja strachu przed następstwami choroby i zbyt łatwa i wygodna akceptacja złego stanu rzeczy. Ten mechanizm buduje w nas chęć „korzystania póki można i nie myślenia za daleko”. W związku z tym, że już się stało i nie możemy tego zmienić staramy się relaksować używając rzeczy, które rozwijają cukrzycę typu 2. Jedzenie, które pozornie koi stres dokłada cegiełki skracające drogę do podnoszącego się ryzyka powikłań choroby.  Z doświadczenia, jakie zdobyłem przez lata pracy z chorobą mogę narysować taki schemat, w którym dopóki nic się nie dzieje eliminujemy strach i umiemy zapomnieć o tym, że jesteśmy chorzy lekceważąc dietę i odpowiednie postępowanie. Przy okazji kształtuje się w nas agresywna odpowiedź na wszystkie moralizatorskie rady oraz informacje. Przy okazji umiemy unikać całkowicie myślenia o konsekwencjach, jakie mogą nam grozić. W obliczu poważnych uszkodzeń wynikających z cukrzycy natychmiast pojawia się retrospektywa i żal za to, że nie było próby przeciwdziałania, kiedy było to możliwe. Depresja i załamanie wynikające z poważnych następstw karci nas tym bardziej, że wtedy dochodzi do nas, że te psychiczne wakacje tak na prawdę prawdopodobnie były iskrą do ogniska powikłań. Ludzie, u których strach wywołał zmiany w podejściu i przy okazji pojawił się dobry doradca, lekarz lub środowisko walczące o zdrowie chorego zyskują sukces lub ważną jego namiastkę.

Podsumowanie:

Starałem się ukazać parę mechanizmów, które rozwijają się pod płaszczem ochrony naszej psychiki. Pokazałem jak podstępne to może być i jak bardzo powinniśmy się skupiać na kształtowaniu odpowiedniego podejścia do choroby, jaką jest cukrzyca typu 2. W myśl zasady, że wysoki cukier nie boli, ale np. uszkodzenia nerek lub wzroku nie można już cofnąć naszym obowiązkiem jest podejmować prace nad odpowiednim podejściem do choroby. Nieufność wobec logicznych dla nas wniosków powinna być tym większa im szybciej rozluźniają one nasze podejście do choroby. Wygodne myślenie może być bezmyślne lub może być tworzone z pominięciem odpowiedzialności za konsekwencje. Psychika osoby walczącej z chorobą nie jest wbrew pozorom obarczona wysokim stresem lub bardzo ograniczonym życiem. Psychika osoby walczącej jest mechanizmem kształtujących charakter. Charakter wojownika o zdrowie staje się tym silniejszy im bardziej widzimy, że nasze działania przynoszą sukces. Wtedy odczuwamy większą satysfakcję z niskiego hba1c niż z kilkuminutowej przyjemności ze szklanką piwa lub czekolada w dłoni. Walka z chorobą od psychiki się zaczyna i na psychice kończy. Zbyt lekceważące akceptowanie szybkich wniosków okupione bywa głębokim załamaniem, kiedy dochodzi do konsekwencji.

Sztuka wojny mówi: Atakuj przeciwnika, kiedy się tego nie spodziewa. Im lepiej znasz przeciwnika tym łatwiej będzie Tobie wykorzystać jego słabe punkty.